Powoli uczę się imion dzieci i poznaje ich charaktery. Wiem
już, że Martina mało co rozumie po angielsku, ale uwielbia uśmiechać się nawet kiedy nie wie o co chodzi. Joelle lubi być przytulana, Karishma jest albo smutna
albo niegrzeczna, Maya ciągle chce być w centrum uwagi. Niektóre dzieci są kochane przez rodziców, których nie stać na
utrzymanie. Inne są traktowane jak niepotrzebny przedmiot, a kilkoro z nich nie
ma nikogo bliskiego. Poznałam rytm dnia, ale tutaj zawsze może coś zaskoczyć.
Pierwszego dnia kierowca busa wraca z Karishmą, która leży na ziemi i nie chce
nigdzie iść.
W sobotę zmierzam do checkpointu. Jadę na Górę Oliwną do
Jerozolimy. Tak, tak właśnie tam zbieram oliwki. Zostały wysokie drzewka,
stoję na drabinie i przedzieram się przez gęste gałęzie. Ranią moje dłonie i
ramiona. Widzę dzieci, które spotykałam na wolontariacie wakacyjnym w ubiegłym
roku. Patrzę na ich twarze, są trochę poważniejsze, bardziej spokojne. Idę do
ogrodu z oliwkami mijam Sharon. Mówi mi, że wczoraj zbierała oliwki, pokazuje
gdzie, zdziwiona pyta skąd znam jej imię. Dopytuje się czy wrócę. Rok. Minął
rok, a ona wyższa, ładniejsza i bez problemu mówi po angielsku. I tak wspominam
dwa miesiące spędzone na Górze Oliwnej. Był to czas wypełniony różnymipracami. Uczyłam się łatania dziur w szkolnych mundurkach, sprzątałam szafy, porządkowałam ubrania, pomagałam przy opiece nad dziećmi. Często chodziłam na Eucharystię do Getsemani, wieczorami na modlitwę do Grobu Bożego. Wracałam na Górę Oliwną ze świadomością, ze Ktoś kiedyś tutaj też chodził.
Moja pierwsza niedziela w Betlejem. Arabskiego kompletnie nie rozumiem, ale biegnę na Mszę w tym języku. Kościół franciszkanów wypełniony
jest po brzegi. Za ołtarzem stoją członkowie chóru, a nad ich głowami znajduje się witraż
przedstawiający narodzenie Jezusa Chrystusa. Rozglądam się po kościele. Widzę nie tylko twarze Arabskie. Są też pielgrzymi z całego świata. Podczas tej Eucharystii parafianie witają nowego księdza, przed kościołem czeka orkiestra. Jest
radośnie. Zachwycam się tym, gdzie jestem. Idę do Groty Narodzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz