wtorek, 21 października 2014

Odwagi

Poprosił mnie o odłożenie moich planów. Zbuntowałam się. Przecież miało być inaczej: rodzina, praca, dom - miałam to zostawić? Zaczęliśmy dyskutować. Zapewniał, że mnie nie zostawi, wskaże drogę, spełni marzenia (...chwila, czy zapomniałam, jak trzy lata temu na betlejemskiej ulicy spotkałam arabskie dzieci i poprosiłam o możliwość pracy właśnie tutaj?). Przekonywałam, że to nie dla mnie, mówiłam o swoich obawach, wskazywałam na przeszkody. Słuchał. Cierpliwie wyjaśniał. Dał bilet do Betlejem.